O języku polskim wierszem i prozą.


W tej części naszego serwisu przedstawiamy fragmenty najciekawszych studenckich prac zaliczeniowych dotyczących
ortografii i fleksji polskiej, a także frazeologii polskiej.

Ortografia i fleksja polska

Apostrofa (Edyta Bieniek)
O pisowni rz i ż (Patrycja Bućko)
Pisownia ó (Patrycja Bućko)
Gdy chuligan z hultajem harcuje, czyli o pisowni ch i h (Ilona Sikora)
Pisownia liczebnika pół (Patrycja Bućko)
Jeszcze słów kilka o pół (Anna Bożek)
Przedrostki (Edyta Bieniek)
Małe litery (Patrycja Bućko)
Nazwy świąt, obrzędów, zabaw i zwyczajów (Edyta Bieniek)
Nazwy ulic, placów, alej itp. (Edyta Bieniek)
Pisownia cząstki -by (Edyta Bieniek)
Pisownia nie z... (Marcin Tomaszek)
Bajeczka o kotku ortografopsotku (Paulina Damek)
Odmiana nazwisk typu Dudek, Kwiecień, Gołąb (Marcin Tomaszek)
Bardzo prosta odmiana rzeczownika tata (Marcin Tomaszek)
Opowiadanie z życia wzięte (Marcin Tomaszek)
Wielką czy małą literą? (Katarzyna Olszewska)
Przedrostki typu super-, pseudo-, mega- (Dagmara Mokrzycka)
Pisownia niby-, quasi- (Dagmara Mokrzycka)
Odmiana i pisownia nazwisk obcych (Dagmara Mokrzycka)
Pisownia nazw kolorów i odcieni (Dagmara Mokrzycka)
O Wielkim słowniku ortograficznym (Dagmara Mokrzycka)
Bal wszystkich wyrazów, czyli wiersz z przesłaniem (Magdalena Pluszczok)
Odcienie kolorów i pisownia z łącznikiem (Magdalena Noga)
Przedrostki (Magdalena Noga)
Przedrostki z- i s- (Karolina Stanek)
Żeńcy, albo uczone dysputy przy wyżynaniu (Marek Mazur)

Frazeologia polska

Bajka z matką w tle (Jolanta Fabijańczyk)
Mysiowie, czyli opowieść z kotem (Łukasz Górny)
Szczeniacka miłość (Anna Rudzka)
Porywy serca (Sabina Cadlok)
Kilka słów o nosie (Anonim)
Wejście smoka, czyli boks z przymrużeniem oka (Anna Kusidło)
Ogień z pamiętnika nieudacznika (Jadwiga Sinoradzka)
Pewne jak słońce na niebie (Anastazja Korzec)
Oko (Agnieszka Gębalska)
Czarna godzina (Elżbieta Skapczyk)
Z pamiętnika krewkiego wojownika (Paulina Damek)

Ortografia i fleksja polska


Apostrofa (Edyta Bieniek)

O muzo, co z ortograficznego panteonu
spoglądasz na mnie - człeczynę
skromnego na ciele i duchu,
daj mi język giętki i prędki,
abym nad twymi prawami
nie siedziała godzinami,
ale i ostry, i dosadny,
aby władny był i ładny.
Świadoma swego
rodowodu epigońskiego
chcę Cię prosić o wybaczenie
za moje tu biadolenie.
A te częstochowskie rymy
Tobie daję, aby syny,
niech ich żaden błąd nie spłoszy,
korzystały z twych rozkoszy.

Na górę strony

O pisowni rz i ż (Patrycja Bućko)

Czyś jest geniusz,
Czyś jest kiep,
Po spółgłosce pisz rz.
I zrozumieć musisz też,
Że wyjątki ważna rzecz:
Pszczoła, pszenica i kszyk
I reguły pojmiesz w mig.
Eliminuj każdy błąd.
Mówże, róbże, lepszy bądĄ.

Na górę strony

Pisownia ó (Patrycja Bućko)

Zapamiętaj mądra główko,
Jak poprawnie pisać słówko.
Zamień o na e lub a
I zasadę dobrze znasz.
Wtedy, mając to na względzie,
Każda kózka kozą będzie.

Na górę strony

Gdy chuligan z hultajem harcuje, czyli o pisowni ch i h (Ilona Sikora)

Chuligan to połączenie chamstwa z chytrością. Gdy napotkasz na swej drodze chłopaka idącego chwiejnym krokiem, pamiętaj, że może to oznaczać nadchodzące kłopoty... Najlepiej wtedy czmychnąć chyłkiem z chodnika i w ten sposób uniknąć chytrego szkodnika. Niektórzy nazywają drobnych chuliganów chochlikami, ale jest to zdecydowanie chybione przezwisko, gdyż nie oddaje całego „chropowatego” chuligańskiego charakteru. Chmurne oblicze od razu zdradza niecne zamiary złośliwego chojraka. Często kryje się on w chaszczach i chichocze złowieszczo w oczekiwaniu na jakieś bezbronne chucherka. Potem słychać tylko, jak coś chrupnie w kościach i wizyta u chirurga nieunikniona! Po każdej takiej udanej zasadzce chuligan chwali się wszystkim znajomym chłopczyskom, pogruchotane chudzinki natomiast chodzą o kulach i pochlipują w chusteczki. Należałoby chlusnąć chłodną wodą w twarz takiemu chuliganowi, by odechciało mu się okrutnych zachowań. Chociaż nie, ta kara przyszła na myśl zbyt pochopnie i nie zdoła wyplewić „zachwaszczonej” natury typowego chuligana. Może by tak wytargać za ucho? Lecz to dobre dla maluchów w przedszkolach, bo taki wielgachny chochoł potrzebuje prawdziwej psychicznej chłosty. Inaczej nigdy nie przestanie chadzać pokrętnymi, niemoralnymi, a nawet anarchistycznymi ścieżkami. Niemal każdy chuligan jest jak chorągiewka na wietrze, ta chwiejność charakteru daje się we znaki otoczeniu. Chora dusza chuligańskich chłopców cierpi na chimeryczność, zresztą są oni takimi cholerykami, że nikt nie jest w stanie wytrzymać w ich towarzystwie choćby kilku minut. Żaden to powód do chwalby, a jednak uchodzą chuligani za największe chwalipięty. Taki to właśnie jest chaotyczny świat chuliganusów pospolitusów, chełpiących się swoją zniesławioną charyzmą złoczyńców. Zdarza się jednak czasami, że schwytani w sidła własnej chybotliwości emocjonalnej, chylą się ku upadkowi, a dopadające ich co chwila chandry wywołują chroniczny zaduch mentalny.
Podobnym antybohaterem społecznym jest hultaj. Ten typ hulaki znany jest ze swego hedonistycznego stylu życia. Gdy któryś z hardych kompanów rzuci hasło do zabawy, rozpoczynają się harce, hulanki, swawole. Haniebna jest to jednak zabawa! Horda hultajów na czele ze swoim hersztem tylko czyha, aż na horyzoncie pojawi się jakiś grzeczny harcerz, który podsunie im – zupełnie mimowolnie i nieświadomie – pomysł do paskudnej hecy. Niestety nie jest to błaha sprawa, bo takie huncwoty są zdolne do wszystkiego. Często posądza się ich o wyłudzanie haraczu – i słusznie! Co więcej, znani są też jako handlarze heroiny czy haszyszu, stanowią zatem horrendalną plagę dla społeczeństwa! Hultaj jest z natury hazardzistą i hipokrytą. Nie uznaje zasad higieny, a wręcz przeciwnie – hołduje brudowi. Nie ma też hultaj nic wspólnego z honorem czy heroizmem. Jego „poharatana” moralność czyni z niego istną hienę, a nawet harpię. Im więcej hultajów w jednym miejscu, tym gorzej. Taka hołota może być powodem prawdziwej histerii wśród mieszkańców, gdyż czyni szkody niczym ogromny huragan. Współegzystowanie ze zgrają hultajów przypomina niekiedy horror, więc czasem aż trudno uwierzyć, iż pewne zdarzenia są rzeczywiste, a nie stanowią na przykład halucynacji. Wszędzie, gdzie pojawia się ta hałastra, powstaje od razu piekielny harmider, zupełnie jak na lodowisku podczas meczu hokejowego. Pragnąc harmonii w społeczeństwie i życia bez hałasu, koniecznie trzeba rozprawić się z hultajstwem. Może tak hipnoza? Pod jej wpływem humorzasty, hałaśliwy hultaj zmieniłby się w honorowego hipermena! Wystarczy, że raz połknie haczyk uczciwości i praworządności, by już na zawsze odciąć się od herezji moralnych, które głosił w przeszłości. Nawrócony hultaj nie używałby odtąd harpuna zła, lecz zamiast niego nosiłby hełm dobroci, a na trąbce wygrywał hejnał jednoczący wszystkich herosów etyki. Niezwłocznie zatem trzeba zahamować destrukcyjne zapędy każdego hultajusa amoraliusa, który nie wstąpił jeszcze na właściwą drogę.
Proszę sobie jednak wyobrazić, co by było, gdyby oba te gatunki – chuligani oraz hultaje – połączyły swe negatywne siły! Za wszelką cenę należałoby ich rozdzielić. Powinno się rozdzielać na każdym kroku plugastwo chuliganów i obrzydlistwo hultajów! W przeciwnym razie będą oni przemierzać drogi zasad moralnych wyłącznie w poprzek i już nikt nie będzie w stanie ich zatrzymać. Zatrważająca jest też świadomość, iż taki hultaj z chuliganem mogliby bezkarnie zniesławiać nasz kraj za granicą, gdyby zachciało im się wspólnie harcować poza dotychczasowym, rodzimym terytorium. Bez wątpienia z połączenia chamskich chuliganów i hałasujących hultajów nie wynikłoby nic dobrego, na pewno sialiby oni grozę nie tylko od święta, ale też na co dzień.

Na górę strony

Pisownia liczebnika pół (Patrycja Bućko)

Gdy liczebnik pół dopadniesz,
Ucz się pisać go poprawnie.
Z rzeczownikiem w mianowniku,
Napisz razem o północy,
I w półcieniu lub w półblasku,
Półksiężycom popatrz w oczy.
Szepnij półżartem, półserio,
Żeś półgłuchy (z przymiotnikiem).
A przysłówek schrup z sernikiem
I półsłodko wnet się zrobi.
Z liczebnikiem porządkowym
Ściśle połącz swoje pół
A dostaniesz półdziewiątą.
Albo nawet jeszcze pół.
Tak z połówek całość skleć,
Wiedza to też pełna rzecz.

Na górę strony

Jeszcze słów kilka o pół (Anna Bożek)

Półnagie, półciężkie półdiablę, półklęcząc z półotwarta buzią, półgłosem, półoficjalnie powitało przy księżycu półświatek złożony z półarystokratów, robiąc to pół kpiąco, pół poważnie, a wszystko to było pół fantastyczne, pół realistyczne. Tak, tak, drogi czytelniku – to nie przerwa w połączeniach synaps systemu nerwowego, tylko pół- z przerwą...

Na górę strony

Przedrostki (Edyta Bieniek)

W języku są różne dziwy, labirynt mogą prawdziwy,
Bo to przecież nie błahostki, stworzyć ot choćby przedrostki:
super-, ultra-, maksi-, midi-,
między-, mini-, hiper-, bez-.
Doprowadzą cię do łez, jeśli dzisiaj nie spamiętasz,
Jakby to był elementarz, że i obce i rodzime
Zawsze razem pisze się,
by wyrazom pospolitym dodać nieco animuszu,
a takiemu, co zasłużył rzec: arcygeniuszu.

Lecz, jak to w rodzinie bywa,
zawsze znajdzie się ktoś taki,
co nie wiedząc zwykle czemu,
wszystko robi po swojemu.
Tak też stało się i z tymi
przedrostkami diabelnymi.
Jeden quasi-, drugi niby-
Dobre z nich dzieci byłyby,
Gdyby nie fakt, że z łącznikami
Chodzą dniami i nocami.
Tak powstały te poczwary:
Niby-ludzie, quasi-pary.

Na górę strony

Małe litery (Patrycja Bućko)

Małych literek urok wielki,
Choć pospolite to literki.
Ustaw je w równiuteńki szereg,
Gdy masz do pisania wiele.
Nazwy wydarzeń historycznych
I wszystkich prądów filozoficznych,
Nazwy miesięcy, tygodnia dni.
Małą literką pisz nazwę gry
I pory roku, i miesiące,
Nazwy obrzędów, wszystkie tańce,
Nazwy pieniążków możesz wtrącić
I wnet ci same wlecą do rączki.
I bez patosu napisz małą:
Sejm, senat, partia oraz działacz.
Tylko nie rozpędĄ się za bardzo,
Wielką literę też znać warto!

Na górę strony

Nazwy świąt, obrzędów, zabaw i zwyczajów (Edyta Bieniek)

Nazwy świąt i dni świątecznych:
Wielki Czwartek, Boże Ciało,
Epifania czy Wielkanoc,
Bo to zacne, wielkie święta,
Wielką, każdy niech pamięta,
Są literą napisane

W przeciwieństwie do obrzędów
(choćby wspomnieć o kupale),
jak i zabaw, i zwyczajów,
które znamy doskonale,
więc: andrzejki, walentynki,
zaręczyny czy dożynki
te literą małą piszmy,

Chociaż ważność ich nie mniejsza,
lecz różnica wyraĄniejsza
miedzy tym, co ktoś pamięta,
a co robi tak, od święta.

Na górę strony

Nazwy ulic, placów, alej itp. (Edyta Bieniek)

Otaczamy się miastami,
ulicami, pomnikami,
są cmentarze i pałace,
bramy, mosty oraz place,

A w tej całej plątaninie
Każdy z nazwy swojej słynie:
Jest ulica Mikołowska,
plac Chrobrego czy Piastowska.

Nazwa zatem to rzecz święta,
Każdy nazwy chce pamiętać
I powinien liter wielkich
Tu używać, aby wszelkich
Wyzbyć się już wątpliwości
Co do ich niepowszedniości.

Z dość wrednymi alejami
Trzeba dojść do rozrachunku.
Kiedy liczbę mnogą mają,
To pisownia jest podstępna.
Cóż - więcej się domagają,
Także staje się niezbędna
Wielka litera - nośnik szacunku.
Tak Aleje Ujazdowskie
I Aleje Marszałkowskie
Dumnie nazwą swą się pysznią.

A aleja?
Gdy jest jedna - to jest biedna,
Choć cienista i spokojna,
Słodka dla tych, co znużeni,
Lecz małą literą pisana -
to się nigdy nie odmieni.

Na górę strony

Pisownia cząstki -by (Edyta Bieniek)

Gdybać każdy może,
Jeden lepiej, drugi gorzej,
Raz się uda, raz nie uda,
A to nie są wielkie cuda.
Z ale, jako, przecież, ani
I innymi spójnikami
Razem bywać -by przystoi,
Niechaj szybko się oswoi
Mój czytelnik, mądra głowa,
Że -by także, zważ me słowa,
W przysłówkowym bywa gronie,
Bo to przecież w dobrym tonie
Tak przy słowie i po słowie,
Mile miesza się mu w głowie.

Bankiet zatem znakomity,
Nie brak tutaj jest elity,
A za drzwiami oburzeni
Stoją ci nie zaproszeni.
To te - nieosobowe -
Formy czasownikowe.
Z filozoficznym swym zacięciem
Nie cieszą się zbytnim wzięciem.
Trzeba by tam wejść!
Można by tam wejść.
Warto by tam wejść?
To zupełnie różna sprawa -
Filozofia i zabawa.

Na górę strony

Pisownia nie z... (Marcin Tomaszek)

W tym miejscu powinien być wierszyk,
Niestety nic do głowy mi nie przyszło.
Osobiście uważam, że jest to jedna
Z najtrudniejszych zasad pisowni,
Nie chcę jednak generalizować,
Bo opierałbym się na doświadczeniach własnych.
Obiektywnie rzecz ujmując,
Zasady te i tak są dość proste.
Problem leży nie tyle w zasadach,
Ile w szybkim rozpoznawaniu
Odpowiedniej części mowy
Dopiero wtedy reguła zda egzamin

Można jednak nauczyć się jedynie
Pisowni łącznej partykuły „nie”
(z rzeczownikami, przymiotnikami,
imiesłowami przymiotnikowymi,
przysłówkami utworzonymi od przymiotników)
I wierzyć, że w pozostałych możliwościach
Pisownia będzie rozdzielna.

Na górę strony

Bajeczka o kotku ortografopsotku (Paulina Damek)

W pokoiku, na stoliku stało mleczko i jajeczko.
Przyszedł kotek wypił mleczko, a ogonkiem stłukł jajeczko.
Chybaby nie spał całą noc, gdyby nie zaznał radości psot.

W pokoiku, na biureczku nieopodal półek, leżał zeszyt.
Przyszedł kotek, wziął ołówek i pozmieniał kilka słówek.

To na pewno wpisał razem, w równobrzmiącym zrobił przerwę.
Można by połączył w jedno, a darzbór rozdzielił z werwą.

Na tym jednak nie poprzestał, bo zabawę miał wspaniałą.
Wielką radość mu sprawiła kradzież i w megalomanii.

W tę i we w tę słowa mieszał, w okamgnieniu zmienił szyk.
Zwinął łącznik w słowie n-ty, wyszedł z tego niezły byk.

Śledząc pisma równe rzędy, nowy pomysł mu zaświtał.
Z dwóch wyrazów jeden zrobił i powstała gmatwanina.

W końcu znużył się zabawą, łepek kotka sen już zmorzył.
Z niby-myszek, z niby-mleczka piękny sen mu się ułożył.

Wpół do piątej przyszła mama, „superzeszyt” zobaczyła.
Kotka ze snu wybudziła i do lekcji zapędziła.
Za te figle i mieszanie kotek dostał tęgie lanie.

Na górę strony

Odmiana nazwisk typu: Dudek, Kwiecień, Gołąb (Marcin Tomaszek)

Dudek i Gołąb w jednym stali domu,
Gołąb na górze, a Dudek na dole.
A choć nikt nie mówił, każdy wiedział swoje,
Że listy pisali sobie po kryjomu.
O! Nie z sympatii, ale na złość sobie
Jeden drugiemu kilka słów naskrobie
I wyśle pocztą, listem poleconym
Siądzie i nasłuchuje wprost uszczęśliwiony!
Aż Dudek wrzaśnie: Toż to się nie godzi,
Aby przysyłać mi list takiej treści:
Czy pana Dudeka bolą po powodzi
Rączki doznawszy tak wielu boleści
Przy wypompowywaniu, cóż, nadmiaru wody
Z dolnego mieszkania – dla jego urody?
A może Dudekowi pomocną dłoń podać?
A może wędkę? Dudeku, Dudeku!
Trzeba było się targować,
Kto śpi na parterze, a kto na pięterku.


A Dudek na to:
Każdemu wolno wszystko w jego małym domku,
Ale deklinacja obca Ci jest, ziomku,
Więc tyś nie Gołąb jest, ale głąb i basta!
Lepszy pokój w wodzie niż głowa kanciasta.

Na górę strony

Bardzo prosta odmiana rzeczownika tata (Marcin Tomaszek)

SPRAWY RODZINNE

Dramat w jednym akcie
Albo akt dramatyczny
I dramat niewiedzy


AKT I (jedyny)

SYN Tato! Tata to rzeczownik?
TATA Co?... yyy... tak, tak synku... tak, tak.
(po cichu) Ja – rzeczownik? Phi.
(po chwili) Oby...
SYN głośno Tata, taty, tacie, tatę, z tatą, przy tacie...
TATA Ooo! Wypraszam sobie! Po chwili Co robisz?
SYN Odmieniam.
TATA Tatę chcesz odmienić?
SYN Już odmieniłem.
TATA Jakżeś to uczynił?
SYN (z dumą) Jak rzeczownik żeński!

Tata blednie.
Światło też.
Kurtyna.


Na górę strony

Opowiadanie z życia wzięte (Marcin Tomaszek)

Wrzesień. Młody student wraca do domu z praktyk w szkole podstawowej. Otwiera teczkę. Wyjmuje ciepłe jeszcze klasówki. Pierwszy raz w życiu będzie tym, który sprawdza. W ręce trzyma czerwony długopis. Polecenie: odmień wyraz przez przypadki. Wyraz: przyjaciel. Uwaga! W liczbie mnogiej. Bierze pierwszą lepszą... dobrze, dobrze, prawie dobrze, dobrze, Ąle... Wołacz: ojojoj, moje kochane przyjacieloma.
Gdzie tkwi błąd?

Na górę strony

Wielką czy małą literą? (Katarzyna Olszewska)

W kościele Dominikanów raz
pewien dominikanin miły
wieczorek mickiewiczowski urządził,
by dodać młodzieży siły.
A że tłusty czwartek był,
walentynki się zbliżały
Niejeden młody nie przyszedł, choć mógł,
litanie ich odstraszały.
Już księżyc na niebie zapalił Bóg
i Gwiazda Polarna świeciła,
gdy przed kościół zajechał wóz
marki „Fiat”, co go firma Fiat stworzyła.
Gdy za nim mercedes nadjechał i wan,
wysiedli z fiata panowie […].

Na górę strony

Przedrostki typu super-, pseudo-, mega- (Dagmara Mokrzycka)

Gdzie nie spojrzysz – wszystko super-, hiper-, mega-,
Pełno nowych wyrazów świat obiega.
Jeśli z takim przedrostkiem masz słowo,
Pisz je łącznie, a będzie prawidłowo.
Jeśli rzeczownik twój to nazwa własna,
Wtedy z łącznikiem zapisz - to rzecz jasna:
Hipermarket, super-Szarik, antyglobalista,
arcy-Europejka, megahit, postkomunista,
pseduo-Polacy, eksmąż, ultra-Azjata,
anty-Platon, megagwiazda, superfacjata.

Na górę strony

Pisownia niby-, quasi- (Dagmara Mokrzycka)

Człony piękne niby-, quasi-
(powtórz sobie to dwa razy)
Zawsze już z łącznikiem pisz,
A w dyktandach będziesz mistrz!
Od każdej reguły wyjątek być musi,
Tak i tu na wymogi nie bądĄmy głusi,
Bo „niby” to cząstka, co z tego słynie,
Że łącznie się pisze w przyrodniczym terminie:
Niby-poeta, quasi-paluszki,
Quasi-deficyt, lecz – nibynóżki!

Na górę strony

Odmiana i pisownia nazwisk obcych (Dagmara Mokrzycka)

Pamiętajmy nazwiska zagraniczne różne:
Pasjonujące były Mackenziego plany podróżne.
Chylimy czoła przed Jamesa Joyce’a poezjami,
Z Jana Husa nie zgadzamy się herezjami.
Generała de Gaulle’a postać Francuzi znają,
A szafoty Robespierre’a z trwogą wspominają.
Wiele się zawdzięcza panu Morse’owi,
On niejednego z opresji wyłowi.
Głośny był romans Kennedy’ego z Marilyn Monroe,
Baudelaire'a inspirował Edgar Allan Poe.
Nie odmieniaj, gdy na końcu -ou, -oi, -au lub (akcentowane) -o
Za przykład niech służy wielki Victor Hugo.

Na górę strony

Pisownia nazw kolorów i odcieni (Dagmara Mokrzycka)

Gdy mówisz o różnych dwu barwach – nie bądĄ laikiem
I rozsądnie oddziel oba wyrazy łącznikiem.
Gdy chodzi ci zaś o kolorów odcienie,
Wyrazów obu musi nastąpić połączenie:
Bo flaga Polski jest biało-czerwona,
Lecz trawa na łące – jasnozielona.

Na górę strony

O Wielkim słowniku ortograficznym (Dagmara Mokrzycka)

Niech Edward Polański twym patronem będzie,
Gdy utoniesz w ortograficznym odmęcie.

Na górę strony

Bal wszystkich wyrazów, czyli wiersz z przesłaniem (Magdalena Pluszczok)

Jak obyczaje nakazują,
w karnawale wszystkie wyrazy balują.
Spotykają się w wielkiej sali
i chcą, by je wszyscy dobrze pisali.
Gdy zabawa się rozkręci,
wznoszą toast ku pamięci
ortografii, która jest trudna,
a nauka jej dość żmudna.
Niemiecki pręgierz szczyci się tym,
że rz nad ż wiedzie prym.
Rz w wygłosie uwodzi,
bo pręgierz z zachodu pochodzi.
Szybki płonął z pożądania,
ustrzelił strzelnego drania.
Odtąd razem już zostali,
byleby ich wszyscy łącznie pisali.
Za to lśniący do białego mówi:
„O nie, mój kolego,
my ślubu nie dostaniemy,
bez ślubu razem żyć nie będziemy.”
Gdy niby się ciebie doczepi,
pamiętaj, że jest kaleki.
Złap za łącznik, który trzyma,
tak powstanie nowa wyrazów rodzina.
Za dużo piwa „Żywiec” wypiła wdzięczna Maria
i wszędzie zabrzmiała jej słynna niby-aria.
Wszyscy prawie zamorzeni,
żywcem zdrowo doprawieni,
jedni uszy zatykali,
inni stamtąd uciekali.
Nikt nie lubił śpiewów Marii
i fałszywych dĄwięków arii.
Tak się kończy każdy bal,
kiedy rozum idzie w dal.
Wiec pisownię miej na względzie,
tu i teraz, zawsze, wszędzie.

PS Jak domyślasz się, kolego,
wyrazy dnia następnego,
kryniczankę popijały,
z balu nic nie pamiętały.
Ale zasad nigdy dość,
został jeszcze jeden gość:
pospolita kryniczanka,
używana chętnie z ranka,
małą literą jest zapisywana,
bo na produkcję seryjną została skazana.

Na górę strony

Odcienie kolorów i pisownia z łącznikiem (Magdalena Noga)

Jeśli opisujesz pejzaże,
odcienie kolorów pisz zawsze razem:
płowożółty, rdzawoczerwony,
perłowoszary, jasnozielony,
lecz
lśniąco biały, lekko czerwony
osobno, bo to dwa różne człony.
Jeden przymiotnik, drugi przysłówek,
więc pisz je rozdzielnie,
bez żadnych wymówek.
A gdy na wyraz się składają
i równorzędne znaczenia mają
dwa przymiotniki,
to wstawiaj między nimi łączniki:
północno-wschodni, biało-niebieski,
czerwono-czarny, hiszpańsko-czeski.

Na górę strony

Przedrostki (Magdalena Noga)

Przedrostki mogą trochę kłopotów przysporzyć,
więc lepiej wiedzieć, jak z nimi wyraz złożyć.
Niby-artysta, niby-ludowy tu o biologii nie ma mowy,
więc pisz z łącznikiem zawsze i wszędzie,
gdyż to poprawny zapis będzie.
Quasi-teoria, quasi-naukowa - łącznik być musi,
bo to hybryda jest językowa.
Super-Polak, ekstra-Europejka
pisz zawsze z łącznikiem, gdyż po nim jest litera wielka,
lecz gdy z przedrostkiem wyraz pospolity występuje,
łącznika się już nie stosuje:
eksciemiężca, przedzawałowy,
superarbiter, pozaksięgowy.
Gdy masz przedrostki „s” i „z”
do fonetyki stosuj się, wnet
wszystko okaże się dużo prostsze,
gdy po bezdĄwięcznej bezdĄwięczną masz głoskę:
sczyścić, schamieć, sfermentować,
spłynąć, stępieć, sfinansować.
A przed dĄwięczną - dĄwięczną należy stosować:
zbić, złamać, zmrużyć, zniszczyć, zgotować.

Na górę strony

Przedrostki z- i s- (Karolina Stanek)

Sczerniały me myśli,
Zhańbione niewiedzą.
Schowane w mej głowie,
Zdziwione tam siedzą
I mówią do siebie, że teraz już wiedzą:
z- używamy przed samogłoskami,
przed dĄwięcznymi spółgłoskami,
przed s, i przed h,
Taka to gra!
Zmruż więc oczy i zanalizuj,
Swoje myśli zhierarchizuj.
A ja jeszcze powiem, że:
s- przed bezdĄwięcznymi głoskami używa się.
Teraz ścisz swe wątpliwości,
Ścigaj wiedzę pełen radości!

Na górę strony

Żeńcy, albo uczone dysputy przy wyżynaniu (Marek Mazur)

Wieczorową porą, wyżynając zboże,
jeden ze żniwiarzy rzekł: „Tak być nie może.
Jak mamy pracować, gdy nie wiemy sami,
czy my wyżynamy, czy też wyrzynamy?
Jak mam to zapisać w swoim życiorysie,
że te łany zboża wyżynałem dzisiaj?”.
Inny z pracowników odparł już po chwili:
„Tylko przez zet z kropką, bracia moi mili.
Zważcie na to, że, jak głosi pewna teza,
zboże żnie się tylko, a się go nie rzeza.
Stąd różnica w piśmie, choć jej nie ma w mowie.
A teraz już lepiej pracujmy, panowie”.
„W instruktarzu czytam”, dodał na zachętę,
„że dziś całe zboże musi zostać zżęte”.
„W instruktarzu mówisz? Cóż za dziwne słowo!
Czy może francuskie?”. „Nie, ty pusta głowo!
Gdy coś z francuskiego języka pochodzi,
zet z kropką na końcu pisać nam się godzi.
Gdy zaś przez er zet coś pisać jest w zwyczaju,
znać, że z łacińskiego wywodzi się kraju.
Lecz te pogawędki niepotrzebne zgoła.
Samo się nie wyżnie zboże na tych polach,
więc miast tu rozprawiać, chwyćcie lepiej kosy
i już bez gadania zeżnijcie te kłosy,
chyba że naprawdę chcecie mieć kłopoty,
pseudospecjaliści od ciężkiej roboty”.
„Pseudospecjaliści? Ledwo wyrzec umiem!
Słowo, czy dwa słowa? Nic już nie rozumiem!”.
„Jedno to jest słowo, bo z każdym wyrazem
ten przedrostek pseudo- trzeba pisać razem.
Ważna to zasada, lecz, druhowie młodzi,
co was to, do licha ciężkiego, obchodzi?!
Mamy tu żąć zboże, a nie ciągle gadać
o ortograficznych, cudacznych zasadach.
Wolę widzieć, jak tu wyżynacie kłosy,
miast słyszeć wciąż wasze równobrzmiące głosy”.
„Równobrzmiące? Takie słowo pierwsze słyszę.
Czy ten termin, druhu, też łącznie napiszesz?”.
„No jasne, że łącznie, moi wy kamraci,
bo to jest przymiotnik, choć w dziwnej postaci.
Obojętnie czy dzień pracy, czy niedziela,
przecież przymiotnika nie będę rozdzielał!
Cóż by ludzie rzekli, gdyby się zwiedzieli,
żem jeden przymiotnik na części podzielił?
Lecz nie dyskutujmy już z takim przejęciem,
gdy niezżęte zboże czeka wciąż na zżęcie”.
„Biorę się do pracy, tylko ze swej szklanki
łyknę sobie jeszcze trochę kryniczanki,
bo w gardle mi zaschło od tego gadania.
Chociaż to też rzecz do przedyskutowania”.
„Kryniczankę dużą napisać literą?
Wszak to nazwa własna”. „A to ci dopiero!
Może być i własna, lecz któż o to pyta,
gdy niepospolicie wprost jest pospolita?
Produkty użytku twego codziennego
małą pisz literą, szanowny kolego”.
„Dziwna ta zasada mało mnie obchodzi.
Grunt, że kryniczanka me gardło ochłodzi.
Właściwy napitek, jeśli się nadarza,
supersprzymierzeńcem jest w pracy żniwiarza”.
„Po cóż takie słowa superdługie składasz?”.
„Bo zapytać chciałem, gdy już odpowiadasz,
jak zapisać słowa z tym właśnie przedrostkiem”.
„Co? Z przedrostkiem super-? Toż to bardzo proste.
Zawsze pisz je łącznie, nigdy nie rozdzielaj,
jeśli nie chcesz we mnie mieć nieprzyjaciela.
Czy wystarczające moje wyjaśnienie?”.
„Supernaukowe, a to właśnie cenię”.
„Zatem już do pracy bierzmyż no się razem”.
„Ach, jakże mnie boli to, żem jest żniwiarzem.
Nic, tylko żąć zboże! Można dostać szału!
Ta praca nie wzbudza we mnie dziś zapału”.
„A czy jakaś praca cię w ogóle wzrusza?”.
„Owszem, drzemie we mnie artystyczna dusza,
która najświetniejsze malarstwo docenia
i drugim van Goghiem byłbym bez wątpienia,
choć wpierw jednak muszę wiedzieć przede wszystkim,
jak się posługiwać tak dziwnym nazwiskiem.
Jaką to literą zapisać należy?”.
Van małą, Gogh dużą, moja wy młodzieży”.
„A jakże odmieniać mam Goi nazwisko?”.
„Z samym i na końcu, bez jot. Czy już wszystko?
Czy jakieś pytania jeszcze do mnie macie,
którymi skutecznie pracę utrudniacie?
Malarze z was żadni, zresztą to nie w modzie,
Świetnie zaś spiszecie się w innym zawodzie.
Możecie napisać, moi wy rodacy,
ot, miniporadnik przeszkadzania w pracy”.
„Gdy już o tym mowa, czy z przedrostkiem mini-
słowa pisać razem?”. „Każdy, kto tak czyni,
z pewnością ma słuszność”. Tak to rozprawiając,
reguły języka długo omawiając,
ani się spostrzegli, gdy nadejście nocy
ogłosiło wreszcie koniec żmudnej pracy.
Poszli więc do domów, niczym na komendę,
a nieszczęsne zboże nie zostało zżęte.

Na górę strony

Frazeologia polska



Bajka z matką w tle (Jolanta Fabijańczyk)

W dalekiej krainie Precelandii przyszła na świat Konstancja Ludmiła Precelek. Po matce zapowiadała się na wysoką i długowłosą piękność. Rodzina królewska wierzyła, że córka wda się w matkę, zarówno pod względem urody, jak i przymiotów ducha. Seniorka rodu Precelków zawsze powtarzała stara zasadę: jaka matka taka córka. Mieszkańcy zamku byli więc spokojni o przyszłość małej królewny.
Dziewczynka dorastała. Szybko okazało się, że przewrotna matka natura poskąpiła dziewczynce urody. Konstancja była niską i tęgą panną o rudych włosach. Blada cera, zbyt długi nos dodawały jej lat i odstraszały młodych adoratorów. Królowa matka bardzo nad tym ubolewała. Zbliżał się bowiem wielki bal w królestwie Rogalandii, na którym kawalerowie sąsiednich mocarstw wybierali przyszłe żony. Serce matki drżało na myśl, że los Konstancji Ludmiły, nie grzeszącej urodą, jest przesądzony. Dziewczynka miała oparcie jedynie w starej służącej, która zawsze była dla niej jak matka. Ona to uszyła królewnie piękną suknię na zbliżającą się uroczystość.
Nastał czas balu. Zabawa odbywała się w zamku króla Edwarda Onufrego Rogalika. Przybywali kawalerowie z różnych stron. Przyjechał między innymi stary i brzydki kawaler Ludwik II Bagietka, najmłodszy syn z rodu Pralińskich, oraz wyglądający jak dzieci jednej matki kawalerowie: Henryk I Budyniowski i Maksymilian III Galaretka. Jednak najpiękniejszym spośród wszystkich młodych królewiczów był Antoni Edward Truskawka, pochodzący z najbogatszego królestwa Truskolandii.
Konstancja siedziała w kącie, onieśmielona urodą innych panien i ich pięknymi strojami, kiedy poprosił ją do tańca Antoni. Księżniczka pomyślała, że gdyby Pani matka to widziała, to pewnie nie wierzyłaby własnym oczom. Cała sala również nie dawała wiary, że najpiękniejszy książę tańczy z najbrzydszą księżniczką. Młodzi przetańczyli cały wieczór. Konstancja ujęła Antoniego swoim tańcem i urzekającym uśmiechem. On zaimponował jej szczerością i łagodnym usposobieniem. Tak kończy się bajka o tym, jak miłość łączy przeciwieństwa.

Objaśnienia związków frazeologicznych:
po matce - odziedziczyć po matce jakieś cechy (np. cechy wyglądu fizycznego)
wdać się w matkę - odziedziczyć po matce podobieństwo, pewne cechy charakteru
jaka matka taka córka - być bardzo podobnym do matki
matka natura - siła przyrody dająca życie, określone cechy wyglądu fizycznego i charakteru
królowa matka - o kobiecie, która jest matką aktualnie panującego cesarza, króla itp.
serce matki - serce oddane, najbardziej kochające, troskliwe
być dla kogoś jak matka - opiekować się kimś jak własnym dzieckiem, zastępować matkę
jak dzieci jednej matki - podobni do siebie
Pani matka - staroświecki tytuł używany niegdyś w stosunku do własnej matki lub matki małżonka

na górę strony

Mysiowie, czyli opowieść z kotem (Łukasz Górny)

Od rana z norki państwa Mysiów słychać donośne piski. Jak co czwartek, pani Mysiowa drze koty z panem Mysiem i zapewne jak zwykle, gdy zabraknie jej argumentów odwróci kota ogonem i raz jeszcze spadnie na cztery łapy… Tymczasem na nic zdają się gorące zapewnienia pana Mysia, iż pani Mysiowa jest jedynym koteczkiem w jego życiu i że żadna inna kotka nie jest w stanie zawrócić mu w głowie. Milczeniem zbywa opinię swojej żony, jakoby w jego głowie było tyle rozumu, co kot napłakał. Godnie znosi obelgę, że jest fałszywy jak kot i ma kota na punkcie kotek. Sytuacja staje się nieznośna, gdyż pani Mysiowa, czując chwilową przewagę, bawi się z mężem jak kot z myszką. Raz za razem pokazuje wydobyte z sekretnej szuflady wizytówki, chusteczki, zdjęcia… Tego już za wiele, nawet dla pana Mysia! Zdecydowanym piskiem oznajmia on, że ma koci charakter i chadza własnymi ścieżkami. A przedstawione przez małżonkę rupiecie to nic innego, jak tylko dowody jej własnego nałogu, który ujawnia się podczas każdej wizyty w supermarkecie.
Teraz pani Mysiowa omiata ślepkami podłogę, słysząc, że w opinii męża ma kota na punkcie promocji i biega po sklepie jak kot z pęcherzem, poszukując coraz to nowych przecen. W przypływie siły pan Myś nie zapomina wypomnieć żonie każdego zakupionego przez nią kota w worku, przez co ich gniazdo przypomina odpustowy kram.
Z norki państwa Mysiów słychać donośne popiskiwanie. To pani Mysiowa próbuje oznajmić całej polanie, że mąż już jej nie kocha i nie warto żyć. Nie wiadomo, o czym w tej chwili myśli pan Myś. Jego ciemne oczy lśnią w półmroku…

Objaśnienia związków frazeologicznych:
drzeć koty - kłócić się
odwróci kota ogonem - pot. przeinaczać, przekręcać coś, przedstawiać coś opacznie
spadać na cztery łapy - wychodzić cało z niebezpieczeństw
kotka - młoda, zalotna dziewczyna
tyle, co kot napłakał - bardzo mało, znikoma ilość, prawie nic
fałszywy jak kot, koci charakter - osoba dwulicowa
mieć kota na punkcie czegoś - pot. mieć obsesję czegoś, bardzo się czymś interesować
kocica – kobieta z temperamentem, nadpobudliwa seksualnie
bawić się z kimś jak kot z myszką - znęcać się nad słabszymi
chadzać własnymi ścieżkami - być niezależnym
biegać jak kot z pęcherzem - zachowywać się (biegać) chaotycznie, pośpiesznie, bez celu
kot w worku - coś niepewnego, nie do końca znanego, niesprawdzonego

na górę strony

Szczeniacka miłość (Anna Rudzka)

Pierwszy raz zakochałem się, kiedy byłem jeszcze szczeniakiem. Pamiętam, że byłem wtedy chory i czułem się pod psem, zresztą pogoda też była pieska. Patrzyłem przez okno i widziałem jak do domu obok wprowadza się dziewczyna. Miała dziwny kolor włosów, niby to brąz, niby rudy, taki ni pies, ni wydra, ale bardzo ładny. Przez cały czas warowałem przy oknie jak pies, żeby tylko ją, choć na chwilę zobaczyć. W końcu wyzdrowiałem i musiałem iść do budy. Byłem zły, że nie będę jej widział cały dzień. Wyglądałem jak zbity pies.
Kiedy stanąłem na progu okazało się, że ona też tam chodzi. Wszyscy faceci chodzili za nią jak psy, a gdy tylko gdzieś przysiadła na chwilę momentalnie leżeli u jej stóp jak psy, nawet mój najwierniejszy przyjaciel. A że mam pieski charakter, zaczęliśmy żyć ze sobą jak pies z kotem, szczególnie wtedy, kiedy dowiedziałem się, że zawsze w jej towarzystwie wiesza na mnie psy. W oczy bym mu plunął i powiedział, że szczeka jak pies, ale postanowiłem nie zwracać na niego uwagi.
Czułem się jak pies w studni i postanowiłem iść i z nią porozmawiać, było to jednak psu na budę i pocałowałem psa w nos, ponieważ wyszła z moim byłym przyjacielem. Kiedy poprosiłem o pomoc przyjaciół, ale się ode mnie odwrócili. Wiadomo, wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło i choć wszyscy gonili mnie jak psa wściekłego, to ona mnie zauważyła.
Już myślałem, że nie dla psa kiełbasa, kiedy okazało się, że się jej podobam i że od początku chciała mnie poznać. Psu i chłopu nigdy nie trzeba wierzyć. Nie udało mu się zniszczyć mnie w jej oczach, pies zdechł! A mnie się udało, ożeniłem się z nią. A on? Zjadł pies sadło i zszedł na psy.
Myślałem, że nigdy nie wybaczę mu tej zdrady, ale ona przekonała mnie, żebyśmy się pogodzili. Początkowo zabierałem się do tego jak pies do jeża.
Na szczęście dzięki niej wszystko goi się na mnie jak na psie i szybko mu wybaczyłem. Znów byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Dzięki tej przygodzie bardzo się zmienił i od tamtej pory mogę mu zaufać, poza tym jest wierny jak pies.

Objaśnienia związków frazeologicznych:
być szczeniakiem – wyrażenie potoczne, oznaczające młodego człowieka; w zależności od kontekstu wyrażenie to, ma nacechowanie pejoratywne;
czuć się pod psem – czuć się niedobrze
pieska pogoda – poniżej wszelkiej krytyki; w złym stanie;
ni pies, ni wydra – o kimś lub o czymś nieokreślonym, niewyraˇnym; ni to, ni owo
warować jak pies – nie mieć swobody, nie móc się nigdzie ruszyć
buda – w tym kontekście wyrażenie potoczne, określające szkołę
wyglądać jak zbity pies – czuć się zmaltretowanym
chodzić za kimś jak pies – chodzić krok w krok, nie odstępować
leżeć u czyichś stóp jak psy – być posłusznym, uległym; być wiernym
pieski charakter – zajadły
żyć ze sobą jak pies z kotem – nienawidzić się wzajemnie; kłócić się bez przerwy
wieszać na kimś psy – obmawiać, oczerniać kogo; potępiać
w oczy bym mu plunął i powiedział, że szczeka jak pies – kłamać, obgadywać kogo
czuć się jak pies w studni – czuć się ˇle, niewiarygodnie
psu na budę – [najczęściej w połączeniu z czasownikiem zdać, zdawać się] na nic, do niczego
pocałować psa w nos – nie uzyskać czego, nic nie zyskać, odejść z kwitkiem
wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły – nie należy liczyć na pomoc innych
gonić kogoś jak psa wściekłego – odpędzać kogo do siebie, prześladować kogo
nie dla psa kiełbasa – (nie dla kota sadło, szperka); nie dla ciebie (dla niego) to przeznaczone: nie masz (nie ma) co się starać, ubiegać
pies zdechł! – wszystko przepadło
zjadł pies sadło – sumienie go gryzie za zły uczynek
zejść na psy – zbiednieć, zubożeć, podupaść, stracić dawną renomę, klasę; podupaść moralnie
zabierać się do czegoś jak pies do jeża – zabierać się do czegoś niechętnie, nieporadnie, z przesadną ostrożnością
goić się jak na psie – dobrze się goić
wierny jak pies – ktoś bardzo wierny

na górę strony

Porywy serca (Sabina Cadlok)

Z bijącym sercem muszę ci wyznać, że poznałem cudowną kobietę, która rozpaliła moje serce do czerwoności i stała się jego panią i zdobywczynią. A ponieważ serce to nie sługa, moje serce zaczęło bić tylko dla niej – królowej mego serca – Konstancji. Kocham ją z całego serca, a i ona oddała mi swe serce jak na dłoni. Spotkało mnie wielkie szczęście, gdyż ona posiada gołębie serce i bardzo jej na sercu leży mój los.
Moje serce raduje się tak bardzo, że nie mogę znieść myśli o twoim złamanym sercu. Serce mi się kraje, jak pomyślę, że kobieta, która skradła twoje serce, ma serce twarde jak głaz. Jesteś osobą bliską mojemu sercu i boli mnie serce na myśl o twoim nieszczęściu.
Pragnę, byś cieszył się moim szczęściem i także znalazł kobietę o złotym sercu, taką jak wybranka mojego serca. Zawsze, kiedy ją widzę, moje serce rośnie, a gdy jej nie ma, me serce rwie się do niej. Na myśl, że mógłbym utracić jej serce, serce mi kamienieje z trwogi. Wiem, że teraz twoje serce pęka z żalu, lecz w skrytości serca wierzę, że pisana jest ci kobieta wielkiego serca, która pokocha cię szczerze, całym sercem i duszą.
Ze szczerego serca ci tego życzę.

Objaśnienia związków frazeologicznych:
z bijącym sercem - onieśmielony, zaniepokojony, podekscytowany
rozpalić czyjeś serce do czerwoności - obudzić w kimś uczucie
stać się panią serca – być partnerem w miłości, towarzyszem życia, kochankiem
serce to nie sługa - nie można wpłynąć na czyjeś uczucia
serce bije tylko dla kogoś - odczuwa miłość, przywiązanie do partnera
królowa serca - kobieta wybrana spośród innych, ukochana
kochać z całego serca – kochać szczerze, serdecznie
oddać komuś swe serce - zakochać się
serce jak na dłoni - zawierzyć komuś, ufnie oddać komuś swoją miłość
gołębie serce - ktoś bardzo łagodny, dobry, czuły, spokojny
czyjś los leży komuś na sercu - ktoś bardzo czymś się przejmuje, o coś się troszczy, bardzo komuś na czymś zależy
serce się raduje - ktoś odczuwa radość, szczęście, zadowolenie
złamane serce - zawiedziona miłość, rozczarowanie miłosne
serce się kraje - ktoś się o coś martwi, boleje nad czymś
skraść serce - rozkochać kogoś w sobie
mieć serce twarde jak głaz – być niewrażliwym na uczucia innych
osoba bliska sercu – ktoś darzony uczuciem, przyjaˇnią, sentymentem
boli kogoś serce - komuś jest smutno, przykro z jakiegoś powodu, martwi się czymś
kobieta o złotym sercu - ktoś dobry, przyjazny, życzliwy, uczynny w stosunku do innych
wybranka serca - ukochana osoba
czyjeś serce rośnie - ktoś się cieszy, jest zadowolony z czegoś
serce rwie się do kogoś - ktoś gorąco czegoś pragnie, bardzo za kimś tęskni
utracić czyjeś serce - przestać być kochanym
serce kamienieje z trwogi - ktoś cierpi, odczuwa lęk
serce pęka z żalu - ktoś odczuwa wielki smutek, żal
w skrytości serca - w myśli, w skrytości ducha, z nadzieją
kobieta wielkiego serca – kobieta dobra, wielkoduszna, wrażliwa
całym sercem i duszą - oddany bez reszty drugiej osobie
ze szczerego serca - szczerze, kierując się życzliwością

na górę strony

Kilka słów o nosie (Anonim)

Tomek był bratem Bronka, jednak wydawał się podobny do niego jak pięść do nosa. Miał orli nos i nigdy nie zadzierał nosa, w przeciwieństwie do brata. Był również spokojny i nie wtykał nosa w nie swoje sprawy, Bronek zaś dodatkowo nie dawał sobie grać na nosie i często na wszystko kręcił nosem. Bracia mieli po dziurki w nosie swojego towarzystwa i każdy z nich pilnował swojego nosa. Bronek spędzał całe dnie w barze, który miał pod nosem – w sąsiedztwie ich wspólnego mieszkania. Tomek zaś nie wyściubiał nosa z pokoju, gdzie nie odrywał nosa od pisania swojej nowej książki, co, trzeba przyznać, szło mu ostatnio jak krew z nosa. Pracował podpierając się nosem i zwykle już wczesnym wieczorem padał na nos. Jednak brat miał go w nosie i często do póĽna hałasował, wodząc Tomka za nos i nie dając mu spać.
Pewnego dnia Bronek spędził w barze całą noc. Nad ranem wracał do domu, mamrocząc coś pod nosem i niejednokrotnie ryjąc nosem po ziemi. Mimo iż mieszkanie miał koło nosa, zabłądził. Znalazł się w drugiej części miasta i właśnie autobus na jego osiedle uciekł mu sprzed nosa. Miał jednak nosa i szybko znalazł postój taksówek. Mimo to pech go nie opuszczał, ktoś sprzątnął mu sprzed nosa ostatni wolny pojazd, zatrzaskując drzwi przed nosem i śmiejąc się w nos z nieporadności Bronka. Wtedy poczuł on, jak to jest, gdy wszyscy wokół nie widzą dalej niż czubek własnego nosa i został z długim nosem. Nagle uderzył go w nos zapach spalin – to Tomek zajechał mu przed nos swoim nowym wozem. Bracia stanęli nos w nos i Bronek powiedział Tomkowi prosto w nos, że dostał po nosie i ma już tego wszystkiego po dziurki w nosie. Następnie spuścił nos na kwintę i przeprosił brata za swoje dotychczasowe zachowanie. Ten zaś zrozumiał, że ktoś w końcu utarł Bronkowi nosa i uśmiechając się pod nosem, zaproponował, że podwiezie go do domu.

Objaśnienia związków frazeologicznych:
być podobnym do kogoś jak pięść do nosa – nie być w ogóle podobnym
wtykać nos w nie swoje sprawy – wtrącać się niepotrzebnie
grać komuś na nosie – nie traktować kogoś poważnie
kręcić nosem – być niezadowolonym, narzekać
mieć kogoś po dziurki w nosie – mieć dosyć czyjegoś towarzystwa
pilnować swojego nosa – zajmować się swoimi sprawami
mieć coś pod nosem – mieć coś blisko siebie
nie odrywać nosa od czegoś – być czymś bardzo zajętym
coś idzie jak krew z nosa – idzie z trudem, powoli
robić coś podpierając się nosem – wykonywać jakąś czynność z wielkim wysiłkiem
padać na nos – być bardzo zmęczonym
mieć kogoś w nosie – nie dbać o czyjeś potrzeby, nie interesować się kimś
wodzić kogoś za nos – rządzić kimś
mamrotać coś pod nosem – mówić cicho, bełkotać
ryć nosem po ziemi – wywracać się
mieć nosa – mieć intuicję, wyczuwać coś
śmiać się w nos – drwić
nie widzieć dalej niż czubek własnego nosa – nie dostrzegać niczego wokół, interesować się tylko własnymi potrzebami
zostać z długim nosem – stracić dobry nastrój
uderzyć w nos – o zapachu - nagle poczuć jakiś zapach, najczęściej nieprzyjemny
stanąć z kimś nos w nos – spotkać kogoś nagle
powiedzieć coś prosto w nos – powiedzieć coś szczerze, wyznać prawdę
dostać po nosie – dostać nauczkę
spuścić nos na kwintę – stracić humor, posmutnieć
utrzeć komuś nosa – dać komuś nauczkę
uśmiechać się pod nosem – uśmiechać się nieznacznie

na górę strony

Wejście smoka, czyli boks z przymrużeniem oka (Anna Kusidło)

Patrząc na fotografię sprzed kilku lat, z łezką w oku wspominałem dawne czasy. Miałem tu – ja wiem – 20 lat na oko, byłem młody, utalentowany, bogaty... Czasy świetności jednak minęły i bieda zajrzała mi w oczy. Kiedy więc zadzwonił mój dawny trener z propozycją, bym znowu stanął na ringu i stoczył walkę z Taksonem, zgodziłem się bez zmrużenia oka. Ha, zobaczycie jeszcze na co mnie stać, powalczę tak, że oko wam zbieleje, to będzie prawdziwe wejście smoka – wygrażałem w myślach tym, którzy spisali mnie już na straty. – Gołym okiem widać, że przybyło ci kilka kilogramów – powiedział bez ogródek trener, gdy przyszedłem na umówione spotkanie. Ćwiczenia i dieta, to jedyna droga do sukcesu! Miesiąc pod okiem mistrza i będziesz znów w świetnej formie!
Bez mrugnięcia okiem znosiłem więc mordercze treningi i wegetariańskie potrawy. Trener zaś argusowym okiem patrzył na moje wysiłki. Nie był jednak zadowolony, solą w oku była mu moja kondycja fizyczna cokolwiek nadwątlona przez te kilka lat odpoczynku.
– Na piękne oczy tej walki nie wygrasz! Musimy poradzić sobie sposobem. Oczko – zwrócił się do jednego ze swych współpracowników – pokręć się po obozie przeciwnika, zdobądˇ jak najwięcej informacji, miej oczy i uszy otwarte, a najlepiej nie spuszczaj z oka Taksona!
– Panowie, nie jest dobrze - powiedział Oczko po kilku dniach obserwacji. Na własne oczy widziałem, jak Takson sam jeden powalił trzech! To po prostu geniusz boksu!
– Przestań mi tu mydlić oczy – zdenerwowałem się. Takson to przeciętniak, pokonam go z zamkniętymi oczami!
Noc przed walką nie zmrużyłem oka. Sen z oczu spędzała mi jednak nie myśl o czekającym mnie starciu, ale nadzieja, że znów zobaczę ją – moją dawną dziewczynę, fankę boksu. Oczyma wyobraˇni widziałem, jak nokautuję Taksona, ona przeciera oczy ze zdumienia i rzuca się w moje ramiona. Publiczność szaleje, przyjaciele nie wierzą własnym oczom....
W końcu nastał dzień próby. Cala hala była pełna, jak okiem sięgnąć – morze głów. Kątem oka dostrzegłem, że w pierwszym rzędzie siedzi ona, tak piękna, że nie mogłem już oderwać od niej oczu. Tymczasem walka zaczęła się, stanąłem oko w oko z wrogiem.
- Poczciwiec, dobrze mu z oczu patrzy – pomyślałem pewny siebie. Nagle uświadomiłem sobie rzecz straszną: moja dziewczyna robiła słodkie oczy do Taksona! Zrozpaczony, na mgnienie oka zapomniałem gdzie jestem i dopiero silny cios spowodował, że otworzyły mi się oczy. To był nokaut, koniec marzeń o zwycięstwie. Leżałem na macie, marząc już tylko o tym, by jak najszybciej stąd uciec, nie pokazywać się nikomu na oczy. Zrozumiałem, że mój czas minął, do ringu pasowałem jak pięść do oka.

Objaśnienia związków frazeologicznych:
z przymrużeniem oka - pobłażliwie, lekceważąco, z dystansem
z łezką w oku - czule, z rozrzewnieniem, sentymentem, ze wzruszeniem
na oko - w przybliżeniu, mniej więcej
bieda zajrzała komuś w oczy – ktoś staje się biedny, warunki czyjegoś życia pogarszają się
bez zmrużenia oka - spokojnie, beznamiętnie, bez wahania, z łatwością
tak, że oko komuś zbieleje - ktoś nie będzie mógł się nadziwić czemuś, zdumieje się
gołym okiem - od razu, łatwo, bez bliższego przyglądania się lub gruntownych analiz
pod okiem - pod opieką kogoś, pod czyimś nadzorem, kierunkiem
bez mrugnięcia okiem - obojętnie, biernie
argusowe oko - oko czujne, podejrzliwe
być komuś solą w oku - przeszkadzać, zawadzać komuś, drażnić kogoś
na piękne oczy - za nic, za darmo, bezinteresownie
miej oczy i uszy otwarte - doskonale orientować się w danej sytuacji; być czujnym
nie spuszczać z oka - nie przestawać na kogoś, na coś patrzeć, ani na chwilę nie przestawać kogoś obserwować
na własne oczy widzieć - osobiście, naocznie; gromadząc doświadczenie na podstawie własnego oglądu
mydlić komuś oczy - stwarzać mylące pozory, wprowadzać kogoś w błąd, wmawiać coś w kogoś
z zamkniętymi oczami - bez obawy, bez trudu, z całkowitą pewnością, bez wahania
nie zmrużyć oka - nie zasnąć ani na chwilę, wcale nie spać
coś spędzała komuś sen z oczu - niepokoić kogoś, nie dawać komuś spokoju
widzieć coś oczyma wyobraˇni - przedstawiać, wyobrażać sobie coś, marzyć
przecierać oczy ze zdumienia - zdumiewać się czymś
nie wierzyć własnym oczom - być bardzo zdumionym, wprost nie móc przyjąć, zrozumieć jakichś faktów
jak okiem sięgnąć - tak daleko, jak tylko ktoś może zobaczyć, dojrzeć; wszędzie
kątem oka dostrzec - z pozoru, dyskretnie i przelotnie, ale w gruncie rzeczy uważnie, a jednocześnie zazwyczaj tak, by obserwowana osoba lub osoby postronne nie zauważyły tego
nie móc oderwać od kogoś oczu - nie móc się dość napatrzyć na kogoś, na coś; być kimś, czymś zafascynowanym’
stanąć oko w oko z kimś / czymś - w obliczu czegoś groˇnego, niebezpiecznego, bezpośrednio; twarzą w twarz, tuż przed
dobrze komuś z oczu patrzy - ktoś wygląda na dobrego człowieka, sprawia wrażenie dobrego człowieka, budzi czyjąś sympatię
robić słodkie oczy do kogoś - wdzięczyć się, zalecać się do kogoś
na mgnienie oka - na bardzo krótko, na chwilę, na ułamek sekundy
komuś otworzyły się oczy - ktoś uświadomił sobie prawdziwy stan rzeczy
nie pokazywać się nikomu na oczy - z własnej lub cudzej woli separować się od świata, i ludzi; unikać kogoś pasować
jak pięść do oka - zupełnie nie pasować, być jaskrawo nieodpowiednim, niewłaściwym

na górę strony

Ogień z pamiętnika nieudacznika (Jadwiga Sinoradzka)

Poniedziałek
Boję się tej rozmowy z dyrektorem jak ognia. Wezwał mnie dziś do siebie na dywanik. To nie moja wina, że nic mi się w pracy nie udaje. Przedwczoraj spóĽniłem się tylko trzy godziny. Czy to naprawdę tak duże przewinienie? To prawda, że zepsuta niszczarka to moja sprawka, ale przecież nikt mi wcześniej nie mówił, że nie służy do niszczenia puszek, tylko do dokumentów. Jest na gwarancji, na pewno da się naprawić.
Nie skończyłem projektu w zeszłym tygodniu, mimo że termin upłynął miesiąc temu. Mama zawsze mówiła, że mój zapał do pracy to słomiany ogień. Ja naprawdę się staram. Muszę jednak przyznać, że obowiązków unikam jak ognia. To nawet nie wynika z mojego lenistwa. Po prostu wiem, że i tak się z nich nie wywiążę.
Ciekawe, czy dyrektor ma zamiar mnie zwolnić. Pewnie kazał już przygotować sekretarce wymówienie dla mnie. A przecież skoczyłbym za nim w ogień.
W sumie nie powinienem się dziwić, że jest na mnie zły. Gdy wczoraj parkowałem swój samochód na parkingu przed firmą, zupełnie niechcący porysowałem mu zderzakiem karoserię i w ten sposób dolałem oliwy do ognia.
Wtorek
Dziś pierwszy raz odkąd pracuję w firmie, przyszedłem na czas. Byłem nawet kilka minut wcześniej, więc wszedłem do gabinetu dyrektora, aby tam na niego poczekać. Jeszcze nigdy nie przeżywałem takiego stresu. Nagle oblał mnie zimny pot – drzwi otworzyły się z hukiem. Dyrektor wpadł jak po ogień, rzucił na biurko teczkę z projektem i kazał mi go opracować na przyszły tydzień. Tyle go widziałem. Dziwny ten mój dyrektor. Ja na jego miejscu już dawno bym mnie zwolnił.

Objaśnienia związków frazeologicznych:
bać się jak ognia - bać się bardzo
słomiany ogień - krótkotrwały zapał, entuzjazm szybko przemijający
unikać jak ognia - wystrzegać się czegoś, unikać czegoś bardzo starannie
skoczyć za kimś w ogień - być gotowym do największych poświęceń dla kogoś
dolewać oliwy do ognia - podsycić czyjś gniew, czyjeś oburzenie, podniecić, podjudzić, jeszcze bardziej zaostrzyć jakąś sytuację, zwiększyć natężenie konfliktu
wpaść jak po ogień - przyjść, przyjechać, zjawić się gdzieś na chwilę, na krótko; przybywszy, odejść skądś szybko, spiesząc się

na górę strony

Pewne jak słońce na niebie (Anastazja Korzec)

Od pewnego czasu widziała w nim tylko słońce radości. Wszystkich i wszystko potrafił opromienić. Od wschodu do zachodu słońca był pełen uśmiechów. Nie pomagały okulary słoneczne ani parasol od słońca, on jak słońce przebijał się przez chmury, aby każdego napotkanego znajomego zarazić uśmiechem dobroci i szczęścia. Nie przepadała za takim typem osobliwości, wokół którego toczy się życie innych. Sama różniła się od niego. Zazwyczaj uśmiech jedynie błąkał się po jej ustach, a na ciepło słoneczne nie zwracała najmniejszej uwagi. Nawet wtedy, gdy pojawił się w parku ze swoimi przyjaciółmi, czytała kolejne romansidło, śniąc o królewiczu. I przeszedł obok niej.
Od tego pamiętnego dnia, na ławce w parku, kiedy zaczytana, poczuła złote plamy słońca na swym policzku, już nie mogła o nim zapomnieć. Myślała póĽniej o nim w domu, a wtedy cały pokój napełniał się słońcem. Był dla bliskich promieniem słońca i zapragnęła być jego znajomą. Chciała rozkoszować się nim, mieć choć jego cząstkę dla siebie. A może w tym momencie sama w końcu zapragnęła być komuś słońcem. Już teraz nie wystarczały jej opowieści o zakochanych i ich perypetiach, sama chciała doznać szczęścia. Grzać się w słońcu jego szczęścia. Nie spodziewała się, że marzenia są dlatego tak piękne, iż rzadko spełniają się. Nie zdążyła. Za póˇno zapragnęła. Wyjechał. Zresztą od początku było pewne jak słońce, że nawet jakby został, nie zwróciłby na nią najmniejszej uwagi.
Być może słońce jej jeszcze zaświta. Inteligentna dziewczyna, ładna…W końcu kiedyś spotka wschód słońca w objęciach swojego ukochanego przy lampce wina, prowadząc nieskończone rozmowy właściwie o niczym…

Objaśnienia związków frazeologicznych:
pewne jak słońce na niebie - coś oczywistego
słońce radości - szczęście
od wschodu do zachodu słońca - ciągle
pełen uśmiechów - o kimś ciągle się uśmiechającym lub stale uśmiechniętym
okulary słoneczne, parasol od słońca - chroniące przed blaskiem słonecznym
słońce przebija się przez chmury - pojawia się pomimo trudności, omija przeszkody
uśmiech dobroci, szczęścia - przyjazny
uśmiech błąka się na( ustach) - pojawia się rzadko, nieśmiały
słońce kładzie złote plamy (na czym) - oświetla coś
słońce napełnia coś - rozjaśnia
być promieniem słońca - być najważniejszym, istotnym dla kogoś
być komu słońcem - rozjaśniać życie, być radością
grzać się w słońcu czyjego szczęścia - być otoczonym szczęściem
słońce komu zaświta - będzie mu się dobrze powodzić
spotykać wschód słońca - nie spać do rana

na górę strony

Oko (Agnieszka Gębalska)

Po ostatniej rozmowie z Elwirą Mirosław chłodnym okiem spojrzał na całą sytuację i wtedy bielmo spadło mu z oczu. Gołym okiem widać było, że Elwira nie wodzi za nim oczami. Postanowił spojrzeć prawdzie w oczy i raz jeszcze spotkać się z nią oko w oko, liczył, że mu w oczy powie, co się dzieje.
To Janek otworzył mu oczy, sam nie wierzył własnym oczom, gdy ich spotkał na ulicy, ale na pierwszy rzut oka było widać, że coś ich łączy. Mirek słuchał i przecierał oczy ze zdumienia. Teraz, gdy mu spadły klapki z oczu, postanowił porozmawiać ze Stefanem w cztery oczy, od tego czasu Stefan schodzi mu z oczu.
Nie będą mydlić mi oczu - pomyślał – i spotkał się z Elwirą. Prosto w oczy powiedziała mu, że pasuje do niej jak pięść do oka, a jemu oczy wyszły z orbit na te słowa, ale bez mrugnięcia okiem przyjął cios.
Teraz już im ta sprawa nie spędza snu z powiek, bo Mirkowi wpadła w oko Jola, on jej też, bo ciągle powtarza, że mu dobrze z oczu patrzy. A on nic, tylko robi do niej słodkie oczy, już nawet ze Stefanem nie skaczą sobie do oczu. Są z Jolą szczęśliwi, aż nie można od nich oczu oderwać.

Objaśnienia związków frazeologicznych:
chłodnym okiem - obiektywnie, obojętnie, z dystansem
bielmo spadło komuś z oczu - ktoś przejrzał, zrozumiał istotny stan rzeczy
gołym okiem widać - od razu, łatwo, bez bliższego przyglądania się lub gruntownych analiz, bez sprawdzania
nie wodzi za nim oczami - nie patrzeć ciągle na kogoś, na coś
spojrzeć prawdzie w oczy - obiektywnie, bez okłamywania się
spotkać się z kimś oko w oko - bezpośrednio, twarzą w twarz
w oczy powiedzieć - otwarcie, bezpośrednio
otworzył komuś oczy - uświadomić coś komuś
nie wierzyć własnym oczom - być bardzo zdumionym, wprost nie móc pojąć
na pierwszy rzut oka - od razu, bez bliższego oglądu
przecierać oczy ze zdumienia - zdumiewać się czymś
klapki spadły komuś z oczu – ktoś poznał prawdę
w cztery oczy - na osobności
schodzić komuś z oczu - unikać kogoś
mydlić komuś oczy - stwarzać mylące pozory, oszukiwać
prosto w oczy - bez oszukiwania
pasować jak pięść do oka - zupełnie nie pasować, być niewłaściwym
oczy wyszły komuś z orbit - ktoś okazał zdziwienie, zaskoczenie
bez mrugnięcia okiem - obojętnie
coś spędzać komuś sen z powiek – ktoś niepokoi, martwi się czymś
ktoś wpadł komuś w oko - ktoś spodobał się komuś
komuś dobrze z oczu patrzy - ktoś wygląda na dobrego człowieka, budzi czyjąś sympatię
ktoś robi do kogoś słodkie oczy - ktoś wdzięczy się, zaleca się do kogoś
skakać sobie do oczu - kłócić się z kimś
nie można od nich oczu oderwać - nie móc się dość na kogoś napatrzeć

na górę strony

Czarna godzina (Elżbieta Skapczyk)

W swym sklepiku zoologicznym pan Szparag miał różne zwierzątka: od gąsienic, aż po gadające papugi. Gdy jak zwykle krzątał się po swym przybytku, zjawił gość. Był nim pan Burak, jegomość znany z tego, że miał garbate szczęście. Powszechnie wiadomo było, że urodził się pod zła gwiazdą. Prócz tego pan Burak był osobnikiem, którego siła intelektu miała wartość odwrotnie proporcjonalną do siły fizycznej. Szparagowi zrzedła mina, kiedy zobaczył Buraka, bo ten wyglądał jak struty. Pomyślał: „Ciekawe, co mu leży na wątrobie”? Zanim usłyszał hiobową wieść, zapytał uprzejmie: „W czym mogę szanownemu Panu pomóc”? Kiedy usłyszał odpowiedˇ, nogi ugięły się pod nim i wszystko zaczęło mu lecieć z rąk.
Problem tkwił w niewielkim, żółtym zwierzątku, zwanym kanarkiem, którego Burak położył na ladzie. Wszystko byłoby w porządku, gdyby był żywy. Dlatego właśnie, że kanarek nie ćwierkał, ani nie trzepotał skrzydełkami ciężko było panu Burakowi na duszy. Swój niezmierzony żal wyraził słowami: „Coś mi pan sprzedał?! Czemu on się nie rusza. Ptaki się ruszają. A ten nic!”. Zaskoczony sprzedawcy poczuł, że traci grunt pod nogami. Biedny handlarz poczuł się przyparty do muru i przyznał, że ptaszek był martwy. Ów wniosek przełomowy mógł oznaczać, iż zaczną się schody w stosunkach pomiędzy sprzedającym a kupującym. Pan Szparag widząc, że jego plan sprzedania martwego kanarka spalił na panewce, zaproponował wymianę kanarka na żywego. Pan Burak przystał na złożoną mu propozycję. Dostał więc swojego nowego, pięknie ćwierkającego ptaszka i w radosnych podskokach opuścił sklepik. Natomiast właściciel sklepu z ulgą stwierdził, że na szczęście jego czarna godzina jeszcze nie wybiła.

Objaśnienia związków frazeologicznych:
mieć garbate szczęście - mieć pecha
urodzić się pod zła gwiazdą - nie mieć szczęścia, ciągle ponosić porażki
komuś zrzedła mina - ktoś poczuł się niepewnie, stracił pewność siebie
wyglądać jak struty - być przygnębionym, zmartwionym, osowiałym
coś leży komuś na wątrobie - coś kogoś nurtuje, irytuje, złości, coś komuś dokucza, doskwiera
hiobową wieść - wieść smutna, żałobna
nogi ugięły się pod kimś - ktoś pod wpływem silnego zdenerwowania, złej wiadomości odniósł wrażenie, że nie może ustać na nogach
wszystko leci komuś z rąk - ktoś na problemy ze zrobieniem czegoś z powodu zdenerwowania, pośpiechu
komuś jest ciężko na duszy - ktoś jest w stanie przygnębienia
ktoś traci grunt pod nogami - ktoś traci punkt oparcia, pewność siebie
poczuł się przyparty do muru - poczuć się zmuszonym do czegoś, do wyjaśnienia prawdy
zaczynają się schody - zaczynają się trudności
coś spaliło na panewce - coś nie udało się, nie powiodło się
czarna godzina - okres największych kłopotów, trudności

na górę strony

Z pamiętnika krewkiego wojownika (Paulina Damek)

22 kwietnia
Byłem zupełnie nieprzygotowany na to, co zobaczyłem. Krew uderzyła mi do głowy. Musiałem odczekać parę dni, aż Ona, a była piękna, krew z mlekiem, odzyska siły. Gdybym tylko mógł wyruszyć wcześniej, wówczas na pewno bym zdążył. Ale nie mogłem jej tak zostawić, choć napsuła mi krwi. To jednak byłoby zbyt proste. Przeczuwałem, że coś może pójść niezgodnie z planem, lecz nie spodziewałem się czegoś takiego. Uchodzę przecież za rycerza z krwi i kości. Jednak w moich, w naszych żyłach płynie błękitna krew. Łączą nas więzy krwi. To nie powinno było się zdarzyć.
30 kwietnia
W samo południe zjechałem z gór i skierowałem się na zachód. Po drodze nie zauważyłem niczego nadzwyczajnego. Nigdzie nie było żadnego śladu przemarszu wojsk. Wjechałem do najbliższego miasta. Mury były zupełnie zniszczone, z zabudowań zostały tylko zgliszcza. Miasto spływało krwią. Czułem wszechobecną śmierć. Zrozumiałem, że mam krew tych ludzi na rękach. Ta wojna to również moja wina.
10 maja
Smród spalenizny drażnił nozdrza. Krew ścinała się w żyłach. Ten niepohamowany zew krwi burzył we mnie krew. Chciałem walczyć z zimną krwią. Walczyć do ostatniej kropli krwi. Tym bardziej, że przed wyjazdem poprzysiągłem sobie, że pomszczę śmierć moich bliskich choćby za cenę krwi. W walce nieraz przelewałem krew, moje ręce są splamione krwią, także niewinnych ludzi. Zawsze jednak twierdziłem, że zabijanie mam we krwi, jestem wojownikiem i zostanę nim do końca moich dni!
29 lipca
Dzisiaj obudziło mnie dziwne łaskotanie w stopy. Otworzyłem oczy i ujrzałem małego chłopca, patrzącego na mnie przenikliwym spojrzeniem, z nieśmiałym uśmiechem na jego rumianej buzi. I wtedy zrozumiałem, co tamtego dnia chciała mi powiedzieć. To była krew z krwi, kość z kości mojej. To był mój syn.

Objaśnienia związków frazeologicznych:
krew uderza komuś do głowy - ktoś traci panowanie nad sobą, ulega silnemu wzruszeniu
krew z mlekiem - o zdrowej, delikatnej, lekko różowe cerze; także o człowieku mającym taką cerę
napsuć krwi komuś - zdenerwować kogoś, dokuczyć komuś
z krwi i kości - o człowieku: prawdziwy, autentyczny, mający właściwe komuś cechy
w czyichś żyłach płynie jakaś / czyjaś krew - ktoś posiada jakieś cechy lub ma jakieś pochodzenie
błękitna krew - pochodzenie arystokratyczne
więzy krwi - posiadanie wspólnego przodka; związki pokrewieństwa
spływać krwią - o jakiejś zbiorowości: ponosić straty w ludziach
mieć krew na rękach - podniośle, z nacechowaniem emocjonalnym: przyczynić się do czyjejś śmierci, zabić kogoś
krew ścina się w żyłach - ‘ktoś zamiera z przerażenia, bólu, na widok czegoś okropnego, przerażającego’
zew krwi - ‘wrodzona skłonność do czegoś, wyczuwalne instynktownie wezwanie do czegoś’
coś burzy komuś krew w żyłach - 1. ktoś się denerwuje, oburza z jakiegoś powodu, 2. coś wprawia kogoś w podniecenie
zimna krew - spokój, opanowanie, przytomność umysłu
do ostatniej kropli krwi - podniośle: dopóki starczy sił, do śmierci
za cenę krwi - kosztem zdrowia i życia, narażając, tracąc zdrowie i życie
przelewać krew - podniośle: tracić życie lub być rannym w walce
plamić ręce czyjąś krwią - w stylu książkowym: zabić kogoś, popełnić morderstwo
mieć coś we krwi - coś jest czyjąś stałą, niezbywalną, czasem odziedziczoną cechą (używane w odniesieniu do czynności, umiejętności, zainteresowań)
krew z krwi, kość z kości - o dużym podobieństwie dziecka do jednego z rodziców (zwykle syna do ojca), nie tylko fizycznym, ale i pod względem cech charakteru

Na górę strony